„Jak nie pić i żyć szczęśliwie” to wydawnictwo naszej fundacji. Książka powstała by nieść wsparcie, wszystkim którzy tego potrzebują w zmaganiu się z tym jakże trudnym nałogiem – alkoholizmem. Jej autor – Rafał Chwiszczuk przestał pić w roku 1997 i już nigdy do picia nie wrócił. Wszystko co udało mu się zebrać w głowie na temat rzucenia alkoholu zebrał w tej książce.
Książkę możesz zamówić TUTAJ
Mamy też specjalną ofertę dla bibliotek TUTAJ.
Fragmenty:
(…) Czy aby na pewno alkoholizm to choroba, bo może najłatwiej jest coś nazwać. Czy aby na pewno człowiek nadużywający alkoholu jest człowiekiem chorym? A może to słabość dana mu na życie, aby się z nią uporał lub nie? Dlaczego ktoś dużo pije – chyba nie dlatego, że jest chory, a tylko dlatego, że jest słaby? Że ma na swojej drodze coś, czego ani obejść, ani przeskoczyć nie potrafi.
Czy upodobanie do picia alkoholu to nic więcej, jak tylko zwykła, ludzka, przyziemna słabość, niczym plecak z kamieniami narzucony na wygięty grzbiet, na długą drogę? Po co nazywać pokusę chorobą? Bo mi to wygląda na normalną, ludzką pokusę, objuczoną ciężarem, z którą nie sposób iść. Czyż nie najlepsza byłaby metoda, która by pokazywała, że pokusa do sięgnięcia po alkohol jest słabością, która ogranicza nasz rozwój duchowy, to znaczy nie pozwala nam być wolnymi i szczęśliwymi? (…)
(…) Czy ten, kto pije, a pić nie powinien, straci przez picie albo wiele, albo wszystko? Czy zazna niemiłych, przykrych i niedobrych doświadczeń? Czy odejdzie nieszczęśliwy, niezrealizowany? W bólach i w strachu? I że patrząc wstecz na swoje smutne życie, zobaczy, że nie zrobił w nim nic dobrego, pożytecznego, trwałego ani mądrego? Nic dla siebie i nic dla innych? (…)
(…) Znam takich, którzy przestają pić i mówią, że tylko robią sobie przerwę. Na kilka tygodni, miesięcy, na rok, na dwa. A później znowu zaczną pić, ale inaczej – jedynie popijając i racząc się, bo przecież zostali już wyleczeni…
Nawet kiedy wytrzymają bez picia całe życie, nie przyznają się do tego, nie przejdzie im przez gardło, że muszą (musieli) porzucić picie na zawsze. Osoby uzależnione od alkoholu nie mogą zrobić sobie przerwy, podczas której naprawią siebie, a później zaczną pić ponownie, ale już jako istoty uzdrowione. Że będą piły inaczej niż poprzednio – ładnie i kulturalnie. (…)
(…) To jest nałóg, a on jest jak dzikie zwierzę – można go pozornie wytresować, ale nie w pełni ujarzmić, zapanować nad nim, czy go kontrolować. Zawsze pozostanie w nim dzikość i nieobliczalność. Wystarczy chwila nieuwagi, a latami uczone i tresowane, pozornie oswojone i łagodne, ale cały czas dzikie zwierzę zechce dopaść i pożreć każdego tylko dlatego, że jest dzikim, uwięzionym zwierzęciem. Nie sposób nad nim zapanować, nie sposób go w każdej sekundzie pilnować. Dzikie zwierzę nie jest tylko wtedy głodne, kiedy jest najedzone.
Czy nałóg można oswoić, wytresować? Czy nie będzie on bezpieczny tylko wtedy, kiedy się go zaspokoi? Czy cały czas trzeba będzie mieć się na baczności? Po co wciąż czuwać, po co żyć w napięciu, po co spać płytkim, przerywanym snem? Nałogu, jak i dzikiego zwierza, nie sposób okiełznać, oswoić czy wytresować. Czy nie lepiej nałóg wyrwać? Z korzeniami? Z ulgą? Bez żalu? Wyrwać z siebie i porzucić. I rozstać się z nim na zawsze. (…)
(…) Zaznałem wielu koszmarów picia i wiem, jak jest źle, kiedy się popija, pije, jest w ciągu i na kacu. W tej książce spisałem wszystko to, co byłem w stanie zebrać w głowie na temat wyrzucenia z życia picia. Uważam, że alkohol jest, pomimo legalności, jednym z największych zagrożeń dla szczęścia, spokoju i pokoju ludzi. Chciałbym, żeby jak najwięcej ludzi przestało pić. Dla dobra swojego i dla dobra wszystkich. (…)
(…) Alkohol stał się bardzo dobrym środkiem do poprawiania niedoskonałości sztucznie wyprodukowanego, materialnego świata. Po jego niedużej nawet dawce znikają problemy, odchodzi zmęczenie, wszystko jawi się ładniejsze, a ludzie atrakcyjniejsi. Rośnie odwaga i wiara we własne możliwości. Filtr na oczy – to, co było szare i smutne, staje się kolorowe i wesołe. Albo chociaż znośniejsze. I chyba dlatego uzależnia. Bo stan bez zmartwień i trosk, dla kogoś zmartwionego i zatroskanego, jest pożądany. Dla kogoś, kto żyje w wyścigu po zmyśloną materię, życie jego i jego świat pełne są zmęczenia, frustracji, niechęci, braku wiary i wielu innych cech niepożądanych. Alkohol zabija dobroć i wrażliwość. Zabiera piękno i hamuje rozwój duchowy. Okrada z pieniędzy. Ujmuje i odbiera zdrowie. Czyni z ludzi, niegdyś wolnych, niewolników, a ci, jak mawiał Arystoteles – „nie mają odpoczynku”. Czy chcesz być niewolnikiem? (…)
(…) Kiedy się napijesz, to jak długo jesteś szczęśliwy? Albo inaczej – jak długo nie jesteś nieszczęśliwy? Czy dla kilku godzin euforii – albo już tylko normalności – warto jest tkwić bezwładnie przez kilka następnych dni, liżąc rany, nabierając sił, po to, żeby z trudem pozyskaną wreszcie energię i siłę znowu zalać alkoholem? Kilka godzin szczęścia za kilka dni nieszczęścia. Komu się to kalkuluje? (…)
(…) Dzięki Ci Boże, że nie piję. Dzięki Ci Boże, że pić mi się nie chce. I dzięki Ci Boże, że pić nie muszę. Nie picie jest tylko na początku trudne, później jest coraz łatwiej i coraz lżej. A jeszcze później jest lekko i dobrze – tak bardzo lekko i tak bardzo dobrze, że aż trudno w to szczęście uwierzyć… (…)
(…) Nie mówię o sobie i nie przedstawiam się, że jestem alkoholikiem. To według mnie piętno, a piętno ma na celu przypominać. Kluczem do sukcesu – tak mi się wydaje – jest zapomnienie o doznanych przykrościach. Nie ciągnie mnie do alkoholu, a wręcz odwrotnie – mój organizm broni się przed jego przyjęciem. Zdefiniowałem go sobie jako silną i bardzo niebezpieczną truciznę. Ja po prostu nie piję alkoholu i pić nie będę – bez względu na to, co w moim życiu nastąpi. Dla mnie jest to hamulec rozwoju Prawdy i szczęścia. Świadomości. (…)
(…) Porzuciłem picie. Dlatego piszę o potrzebie porzucenia alkoholu. Nie zamierzam chwalić się mądrością większą od mądrości innych. Nie jestem mistrzem ani nauczycielem. Przejechałem tylko kiedyś – niczym wariat prowadzący po alkoholu samochód – długą, krętą drogę. Przejechałem ją i wysiadłem z tego samochodu cały i zdrowy. Ale na trzeźwo już nie czułem się zwycięzcą, tylko byłem przerażonym, zagubionym człowiekiem, który zrozumiał, że jadąc w taki sposób źle robił. (…)
(…) Czy w trakcie wyrzucania ze swojego życia picia znaczenie ma wiek? Czy ma znaczenie wygląd? A może ważny jest status społeczny, stanowisko, dorobek? To być może tak samo ma znaczenie, jak go nie ma, bo zawsze jest bardzo dobry moment, żeby przestać pić. I nieważne, w którym jest się miejscu na ścieżce swojego życia. Nawet kiedy wydaje się, że nie ma sensu przestać pić, bo jest już za późno, że się jest za starym, schorowanym i że każda szansa została już zaprzepaszczona. Że wszystko już odeszło albo uciekło.
Wyrzucenie ze swojego życia alkoholu zawsze w przyszłości przyniesie korzyści i ulgę – jak zapłatę za wykonaną dobrą pracę. Może to być spotkanie na swojej drodze przyjaciół i ludzi dobrych. Może to być szczęście i miłość. Albo bogactwo. Albo mądrość. A może wszystko na raz? By spłynąć i wypełnić umysł, ducha i ciało euforią. Przyjemnością, miłością, przyjaźnią, szacunkiem, bezpieczeństwem, wolnością…
Zmiana jest po to, aby działo się jeszcze lepiej. Nawet kiedy na początku jest trudno. Po co obawiać się zmiany? To tak, jak obawiać się bycia szczęśliwym, spełnionym, kochającym i kochanym. Zmiana w sobie poprzez wyrzucenie ze swojego życia picia to zmiana na lepsze. Zawsze i dla każdego. Dla najsłabszych i najsilniejszych, i dla tych, którzy, absorbując innych swoim wyglądem i mówieniem, zagłuszają głos wewnętrzny. (…)
(…) Ten, który w Polsce nie pije, przez ludzi pijących nie ma lekko. Spogląda się na niego często jak na kapusia. Nie dopuszcza do swojej świetnie zorganizowanej i prosperującej gromadki. Wykpiwa i wyszydza. Ci, co pić przestają, często muszą dalej tkwić pośród tych, u których egzystuje nabyte przez dekady, społeczne przyzwolenie na spożywanie alkoholu. Niepijących bierze się też za ludzi z problemami – „Bo nie piją. A dlaczego nie piją? Mają z tym jakiś problem?”. (…)
(…) Nieprawdą jest, że życie kogoś kiedyś uzależnionego od alkoholu może być – teraz i w przyszłości – tylko wieczną walką, pamiętaniem i czuwaniem. W trudzie, nudzie, samotności. I to także w Polsce – w myśl zasady, że jeśli chcesz żyć w świecie szczęśliwym, dobrym, spokojnym, pełnym miłości i przyjaźni, to zacznij robić porządki od samego siebie. (…)
(…) Nie rodzimy się zaprogramowani. To z czasem – z nabywanymi latami – programuje nas otoczenie, ludzie i to, co dociera do nas.
Wiele jest czynników, które nie pozwalają nam odkryć, że ponad nami i tym wszystkim, co nas otacza, istnieje Prawda. A odkrycie Jej istnienia to ledwie początek, bo przecież później następują kolejne etapy, takie jak: poznawanie, zrozumienie, nauka, zbliżenie, oddanie się harmonii… Wiele na przestrzeni wieków powstało instrumentów do zagłuszania jej dźwięków. Zamknięci w wygodnych, oświetlanych i ogrzewanych miastach, ledwie dostrzegamy cykle przyrodnicze, które nami zawiadują. Świat przez nas stworzony, świat sztuczny, stał się wygodny i dał poczucie bezpieczeństwa – na rozterki duchowe i egzystencjalne lekarstwem są religie, na niepewność przy wyborze zakupów – reklamy, na odpoczynek i relaks – telewizja, na choroby – antybiotyki, na nudę i brak towarzystwa – narkotyki i alkohol, a na lenistwo związane z przyrządzaniem posiłku – przemysłowo wytwarzane, efektownie podane, jedzenie.
Trudno jest odkryć istnienie Prawdy, będąc objuczonym materią. Jeśli chcesz dalej spać, to śpij, nikt Cię na siłę budzić nie będzie. Czas jest nieskończony, a więc mając go aż tyle, jesteś prawdziwym bogaczem. To Ty dysponujesz bogactwem swojego czasu. Tylko po co bogatemu lenistwo i strach, skoro ma aż tyle możliwości. Czyż nie prawdą jest, że im zaleganie w łóżku dłuższe, tym przebudzenie może być mniej radosne? (…)
(…) Umiejętność mówienia „nie”. Umiejętność odmawiania. To, co nazywane jest asertywnością, bo być może to coś więcej. Stanowczość. Cel i upór. Praca. Nabieranie mocy. Odkrywanie mocy w sobie. Spokój. Dobroć. Wyrwanie jak chwast i wyrzucenie złości. Akceptacja. Wybaczenie. Przeproszenie. Nauka wyobrażania. Nauka wyświetlania wyobrażeń. Pytanie. Pytanie o możliwość przeproszenia. Pytania. Miłość i wiara. Odkrywanie na nowo i ponowne uczenie się. Pokora. Otworzenie się. Jeszcze szersze otwarcie. Odejście od ludzi „złych” i poszukiwanie ludzi „dobrych”. Podjęcie wyzwania. Odkrycie myślenia. Myślenie o dobrych zdarzeniach. Nie pozwolenie na dominację frustracjom, smutkom i depresjom. Zapobieganie chowaniu się. Zapominanie, czym była zazdrość, jeśli była. Gimnastykowanie ciała. Odkrywanie pasji. Oddawanie się pasji. Czytanie ksiąg i książek. Słuchanie ludzi, którzy niosą w sobie mądrość życia. Słuchanie ludzi, którzy mogą nieść w sobie mądrość życia. Zajęcie się sobą. Zajęcie się innymi. Skromność. Nadzieja i modlitwa. Zielone dary natury. Poszukiwanie drogi. Poszukiwanie przewodników. Poznawanie zasad funkcjonowania organizmu, a później leczenie się i leczenie się dzięki innym. Pomaganie. Poznawanie sztuki dzielenia się. Poznawanie sztuki przyjmowania. Dziękowanie. Podróżowanie. Pożegnanie kolegów, z którymi się piło, i odejście od nich. Odejście od kolegów, z którymi się piło, bez pożegnania. Tryumf Prawdy nad kłamstwem. Pokora raz jeszcze. Uczciwość. Niezłomność z możliwością dopasowywania się. Niepodejrzewanie. Podążanie. Poddanie się harmonii świata. Oddanie się życiu. Bycie i tworzenie. Szczęście. Radość. Obdarowywanie. Obdarowywanie siebie marzeniami. Nieranienie innych. Nie krzyczenie na innych. Rozmawianie. Znalezienie i nazwanie słabości i wyrywanie ich z siebie, i poprawianie siebie. Higiena. Cisza i muzyka. Rytm. Przyjemności. Umiar i rozsądek. Relaks. Czasem wiele, innym razem skromnie. Zdrowo i smacznie. Samemu i ze wszystkimi, z kilkoma albo w parze. Prawdziwie. Z uśmiechem. Ze zrozumieniem. Oddany. Niepoddany. Nie zacięty w sobie. Wyzbyty nieufności. Chcący być innym – chcący być lepszym. Dla siebie i dla innych. Dyskutujący, odpowiadający, kiedy zapytany. Delikatny i silny. Pozbawiony wszystkiego i wszystko mający. Silny, ale i mądry. Mądry, ale nieprzemądrzały. Pamiętający, ale niepamiętliwy. Niby tamten, a jednak inny. Pożądający wszystkiego, ale wyzbyty pożądań. (…)
(…) Nie bój się zmiany. Nie bój się być szczęśliwym. Przestań pić. To jest najgorsza rzecz, jaka Ci się w życiu przytrafiła. To tylko choroba. Bądź od niej silniejszy. Stań do walki i wygraj. Kto jak nie Ty ma z nią wygrać? Ci, którzy nie piją? Ci, którzy nigdy nie pili? Oni nie są wprawieni w walce. Oni nie zostali wytypowani do walki. Nie bój się porażki – nic złego Ci się nie stanie. Skoro Ciebie to spotyka, oznacza to, że masz moc i potencjał. Nikt nie lubi oglądać meczu bokserskiego – pojedynku mistrza ze słabeuszem. To bitwa krótka i nieciekawa – z góry znany jest jej wynik. Ludzie, którzy chcą się zmierzyć z problemem, to nie są fantaści, którzy rzucają się z przysłowiową motyką na słońce. Mają siłę, a w trakcie boju potrafią z niej czerpać i czerpać, bo nagle okazuje się, że ciało i umysł ludzki, im bardziej są przebadane, tym bardziej pozostają nieznane. Stań do walki. Jeśli przegrasz, znaczy, że była to… walka pierwsza. Trenuj, obmyśl kolejną taktykę i stań do walki drugiej. Mądry sportowiec żadnego przegranego pojedynku nie potraktuje jak porażki, tylko jako treningu i nauki. Co to za przyjemność wyjść na sportowy ring, pierwszy raz – i od razu walczyć o najwyższy laur? I wygrać za tym pierwszym razem. Jest zadowolenie i satysfakcja, a dookoła wielbienie i sława, ale później przychodzi myśl – „o co teraz mam zawalczyć, skoro już wszystko wygrałem?”. (…)
(…) Nie pij. Proszę Cię – nie pij. To jest najgorsza rzecz, jaka Ci się w Twoim życiu przytrafiła. To tylko choroba, a każda, nawet ta nazwana niewyleczalną, ponad wiedzą najbardziej wyuczonych, może być wyleczona. To co Ci się teraz przydarza to tylko stan przejściowy – to tylko stan choroby. Później będziesz zdrowy. I bardzo szczęśliwy. I zadowolony. I dumny z siebie. Wolny!
Wystarczy być cierpliwym i odnaleźć w sobie – a w każdym przecież – w Tobie również tkwią i czekają na wydobycie niezliczone, niewiarygodne wręcz pokłady siły. Mocy! Nawet nie wiesz jak potężny i mocny Jesteś. I jak bardzo dobry. (…)
(…) Co może być najgorszego, najokrutniejszego, co idzie krok w krok z alkoholizmem? Z pijackim rozpasaniem. Tak naprawdę z myśleniem wtedy tylko o sobie. Co? Może nawet gorszego od śmierci w samotności, w bólach i w męczarniach? Ja stawiam, że najgorsze, najokrutniejsze – gorsze i okrutniejsze od wszystkiego, co podawane jest na temat alkoholizmu w broszurach, książkach, mediach i na spotkaniach – może być… kłamstwo. Och! Kłamać może i kłamie pewnie też człowiek niepijący, trzeźwy, ale niewytłumaczalną wręcz dla obserwatora formę przybiera kłamstwo u osób dotkniętych tą słabością, tym uzależnieniem. Kłamstwo raz podane – zaczyna nakręcać, niczym w zegarze mechanicznym – sprężynę jego mechanizmu właśnie. W tym przypadku mechanizmu niedomówień, zatajeń, kłamstewek, kłamstw. Do napędu spirali kłamstw nie potrzeba wielkiej siły. Wystarczy zacząć oszukiwać samego siebie – „przecież ja nie jestem uzależniony, piję co najwyżej dwa, trzy piwa” – to jest mowa do siebie przed wypiciem czterech czy pięciu, a nawet i więcej. Idąc dalej – „nie piję przecież codziennie, czy – nie piję często” lub „nie widać po mnie w pracy, że trochę wypiłem, czy też – „nikt w pracy nie zauważy, że wczoraj mocno zabalowałem, powiem, że jestem chory” albo „nikt nie zobaczy, że piję, bo przecież piję sam”. Tu jest początek. Bo to też chyba prostsze – oszukiwać na początku siebie – prostsze chyba dla wrażliwych. Wpierw siebie oblekamy pajęczyną kombinacyjek, poddywanowych zamiotek, śmieci chyłkiem utykanych po szafach. Później przychodzi czas na kłamstwo – wpierw małe, później drugie, kolejne, większe, coraz większe. Wszystkie jawiące się kłamiącemu jako doskonałe. Gorzej – jako prawdziwe! Każde kolejne kłamstwo niczym śmierdzący śmieć rzucony na wysypisko śmierdzących śmieci po to tylko, żeby zakryło czym prędzej inny śmieć stary. Nie da się jednego śmiecia zakryć śmieciem kolejnym. Góra rosnących śmieci zawsze będzie wysypiskiem – rozkładającym się i śmierdzącym.
Kłamstwo pcha do zagłady. Nic naturalnego, pożywnego, dobrego na kłamstwie nie wyrośnie. I nie ma też tak, że najsprytniejsze nawet kłamstwo nigdy na jaw nie wyjdzie. Wylezie zawsze, w najmniej oczekiwanym momencie, w nieoczekiwanej postaci. Nie istnieje kłamstwo idealne, dlatego że kłamstwo jest odwrotnością ideału. „Idealnie” czyli rozkładając to na czynniki: bardzo dobrze, doskonale, cudownie, bez wad, bez trosk, harmonijnie, szczęśliwie jest wtedy, kiedy dookoła nikt nie kłamie, nie zataja czy też nawet nie udaje. (…)
(…) Ile już lat pijesz? Pięć, dziesięć? A może dwadzieścia? Albo pięćdziesiąt? Policzyłeś, ile już zdążyłeś przepić pieniędzy? I to nie są tylko pieniądze wydane na alkohol. To także te, które trwonisz przy okazji picia. Taksówki, bo przecież po pijaku nie chce wracać się autobusem. Z byle czego i byle jak przyrządzone, niezdrowe jedzenie, bo po piciu rośnie głód. Zniszczone rzeczy, zagubione rzeczy. Mandaty, kary. Papierosy. Na jaką kwotę przez ten czas postawiłeś innym alkohol – piwka, drinki, wódeczki po barach i knajpach, winka po parkach? Policz, ile już pieniędzy przepiłeś? Tych pieniędzy, które z takim trudem musisz zarabiać? Może już do końca życia nie musiałbyś pracować?
Ile osób okłamałeś, zawiodłeś, zraniłeś? Rodzinę, partnerów, przyjaciół, szefów, zleceniodawców. Osób nieznanych. Niezapamiętanych.
Nie bój się przestać pić. Na tym nie kończy się życie – od tego momentu życie się zaczyna. Szczęśliwe życie, albo chociaż szczęśliwsze, bo nasze życie jest w naszych rękach. (…)
(…) Co należy zrobić, żeby przestać pić? Wystarczy przestać pić. A co zrobić, żeby do picia nie powrócić? Wystarczy dalej nie pić. Czyli żeby coś się stało, wystarczy tylko czegoś nie robić. (…)
(…) Jaka metoda jest dobra, żeby przestać pić? Każda, pod warunkiem, że w tym pomoże, a nie przysporzy kłopotów na innym polu. Może to być metoda wybrana, jak i całkiem przypadkowo odkryta. Skonstruowana specjalnie dla kogoś, albo jakaś inna, zmodyfikowana, która innemu lub innym pomogła. Może to być też zbiór metod wymyślonych przez poszukujących i udoskonalanych przez nich na swoje potrzeby. To może być coś, co było długo wymyślane, albo też coś, co projektowane było krótko. Albo coś, co przyszło nagle i czego można było się uczepić i poszybować. To może być wszystko zewsząd. Z najbardziej oczywistych i z najmniej oczekiwanych. To mogą być lata koncentracji i chwila odprężenia. (…)